TDT

AKTUALNOŚCI

obraz

PIKNIK RODZINNY (W ZDROWYM CIELE ZDROWE SERCE) SPOTKANIEM INTEGRACYJNYM W BIESZCZADACH

TDT

POLANA 28.06 - 02.07.2007

POLANA 28.06 - 02.07.2007

 

Kolejną imprezą zorganizowaną w tym roku przez STS Koło Zabrze było spotkanie w Polanie.

 

Polana to piękna miejscowość bieszczadzka położona 4,5 km od Jeziora Solińskiego. Wieś założona w XV wieku, przed II wojną światową była jedną z największych w Bieszczadach. Obecnie liczy około 360 mieszkańców. Głównym ich źródłem utrzymania jest rolnictwo, leśnictwo i agroturystyka. Duże obszary łąk i zakrzaczeń sprzyjają hodowli koni huculskich. W Polanie są dwie stadniny liczące łącznie ponad 100 sztuk.
We wsi, obok współczesnych budowli, znajduje się zabytkowa drewniana cerkiew z 1790 r., obecnie wykorzystywana jako kościół parafialny.

 

Właśnie do tej miejscowości, od czwartku dwudziestego ósmego czerwca dwutysięcznego siódmego roku, zaczęli przybywać pierwsi uczestnicy integracyjnego, ale jakżeż innego w założeniu, spotkania członków Stowarzyszenia Transplantacji Serca Koło Zabrze.

Tym razem dwudziestka składaków i dwadzieścia jeden osób im towarzyszących obok łączności w grupie miały za zadanie, na miarę swoich możliwości, włączyć się w organizację pikniku rodzinnego, czynnie w nim uczestniczyć i w ten sposób dołożyć skromną cegiełkę do remontu miejscowej szkoły podstawowej i przedszkola, a przy okazji pracy, wypoczynku i zabawy popularyzować metodę leczenia ludzi poprzez transplantację narządów.

 

Czwartek i piątek do kolacji to dni najintensywniejszej pracy fizycznej przy urządzaniu areny na sobotni piknik.

Czas na wypoczynek nadszedł dopiero po piątkowej kolacji. W godzinę po niej spotkano się pod wiatą, by przeżyć niezapomniany wieczór przy ognisku płonącym na palenisku kominka grilowego.

Pan wiceprezes STS Koło Zabrze - Jan Statuch zadbał o to, by nikt nie był głodny i spragniony. Pomyślał też o programie mającym uprzyjemnić grupie czas.

Ledwo się ściemniło, gdy z akordeonem na ramieniu zasiadł przy kominku pan Zdzicho Zawilski z Leżajska – znany bard Kapeli Lwowskiej. Dogadzając gustom grał na akordeonie i świetnie interpretował najbardziej znane utwory harcerskie i ludowe. Zaśpiewał też kilka lubianych przez siebie lwowskich piosenek, a wykonywane już po północy kuplety o ludziach, sytuacjach i życiu rozweselały do łez. Jego duże poczucie humoru, niezwykły dowcip i zapał z jakim prezentował swe umiejętności wokalno muzyczne szybko trafiły wszystkim do serca i odpowiednio rozgrzewały struny głosowe.

 

Od piątku byli z nami przedstawiciele STS Koło Kraków, a w sobotę do Polany przyjechali nasi przyjaciele z Polskiego Stowarzyszenia Sportu Osób po Transplantacji, Krysia Murdzek i Grzegorz Blecharczyk z żoną, powiększając nasze grono sercowych składaków o osoby po transplantacji nerek.

 

Sobota, 30.06.2007r., to dzień w całości wypełniony wydarzeniami Pikniku „ W ZDROWYM CIELE ZDROWE SERCE” .

Występy zespołów artystycznych, turnieje sportowe, konkursy piosenki i wiedzy o wsi, pokazy, jazdy konne, loteria fantowa, zabawa taneczna i wiele, wiele innych atrakcji składało się na program tego barwnego projektu.

Organizatorzy : Rada Sołecka i społeczeństwo wsi Polana, Księża Salezjanie i Stowarzyszenie Transplantacji Serca Koło w Zabrzu dbali, by nie tylko realizować punkt po punkcie założony scenariusz, ale na bieżąco ubogacali go o nowe atrakcyjne elementy.

 

Członkowie Stowarzyszenia Transplantacji Serca Koło Zabrze bardzo aktywnie uczestniczyli w przygotowaniu przedsięwzięcia i w trakcie jego trwania.

Wiceprezes Koła Jan Statuch odpowiedzialny między innymi za druk plakatów, zaopatrzenie w warzywa, wędliny i pieczywo oraz za zaproszenie regionalnych zespołów folklorystycznych wywiązał się ze swoich zadań świetnie.

Występy Kapeli Ludowej z Krasnobrodu, Zespołu Śpiewaczego z Żukowa i członka Kapeli Lwowskiej Zdzisława Zawilskiego z Leżajska podobały się publiczności.

Życzliwie przyjęto także występ Oli Smoluch poprzedzający konkurs piosenki „Serduszko puka w rytmie cha-cha” .

Powodzeniem cieszyły się też warzywa, żytni chleb i bułeczki nadziewane kaszą gryczaną, soczewicą i kapustą sprzedawane na stołach biesiadnych. Również bigos i żurek z kuchni polowej z dodatkiem kiełbasy od przyjaciół Janka Statucha smakowały wybornie.

Udał się również turniej tenisa stołowego, który prowadził Mietek Babral. Niestety czwórka składaków przegrała pojedynek z „resztą Polski”.

 

Nie miało to większego wpływu na zauroczenie udziałem w imprezie. Miła była życzliwość z jaką patrzyli na nas współorganizatorzy i mieszkańcy regionu.

Wyrazem tej przychylności była między innymi integracja na wiejskiej zabawie trwającej do szóstej rano. Członkowie STS z Koła Zabrze i Kraków oraz towarzyszące im osoby wyśmienicie bawiły się w tłumie siedemdziesięciu par. Mało tego, sercem do tańca tubylców przewyższano nawet.

Potwierdzeniem tego, był nasz udział w ogłoszonym po północy konkursie tańca.

Zwyciężyła para - siostra Małgosia i Marian, a Dzidce i Januszowi Jury przyznało wyróżnienie.

Miłe duszy było też hasło widniejące nad sceną:

„SERCE NIECH BRZMI JAK DZWON I BIJE W RÓWNY TON”.

 

W niedzielę odbyto wycieczkę do Polańczyka, by z pokładu „Trampa „ przez godzinę podziwiać zielone wzgórza nad Soliną, a potem te wzgórza obejrzeć jeszcze z korony najwyższej w Polsce zapory.

Przebojem dnia, a właściwie niedzielnego wieczoru, był pieczony dzik. Miejscowy myśliwy upolował go specjalnie na tę okazje odpowiednio wcześnie, by mógł skruszeć.

Miał sporo szczęścia, by wytropić odpowiednią sztukę, bo ten rejon Bieszczad obfituje raczej w sarny i jelenie; dziki są rzadkością.

Ale udało się.

Dorodny dzik trzylatek - najpierw skruszony, potem marynowany, a w niedzielę pieczony - wjechał na olbrzymiej brytfannie późnym popołudniem na dziedziniec przed plebanią i domem , w którym byliśmy zakwaterowani.

Kucharki sprawnie rozdzieliły na drobne kęsy skarb staropolskiej kuchni i zaczęła się konsumpcja.

Mięso różniące się kolorem od wieprzowego miało też specyficzny smak i zapach. Co wytrawniejsi znawcy dziczyzny wyczuwali w nim nutkę zapachu ziół i posmak kory drzew liściastych, a niektórzy nawet jagód i grzybów.

A jak bardzo pożywne było to mięso świadczy fakt, że po solidnym objedzeniu się prawie pięćdziesięciu osób, z czterdziesto pięciu kilogramowego dzika na półmiskach pozostały jeszcze kawałki mięsa, w tym z żeber i zadu – najlepszych części zwierzyny dzikiej.

 

W piątym dniu pobytu w Polanie i poniedziałkowe zwykłe śniadanie przerodziło się znowu w serdeczne spotkanie przyjaciół.

W imieniu składaków przeszczepianych w Zabrzu i Krakowie oraz osób im towarzyszących prezes STS Koło Zabrze podziękował Jasiowi Statuchowi za pracę, czas i środki finansowe, których nie żałował; za serce i osobiste zaangażowanie emocjonalne, którego nie szczędził w przygotowanie imprezy i przebogatego programu w trakcie jej trwania.

Potem były pożegnania i na drogę błogosławieństwo księdza Stanisława - salezjanina, proboszcza parafii w Polanie.

 

Składakom, w gronie tubylców zupełnie inaczej biegł czas; było tak cudownie, że pewno niejeden cicho młodym sercem prosił - chwilo, trwaj.

Odkrycie uroku Bieszczad i ludzi na tym terenie mieszkających, to przewspaniała przygoda; wielkie emocje; dobre emocje, których nie pokaże nawet najlepsze zdjęcie.

 

Poprzez współorganizowanie pikniku chcieliśmy pomóc w gromadzeniu środków na poprawę warunków lokalowych miejscowej szkoły. Poznając ludzi, rozmawiając z nimi, udzielając wywiadów dla mediów, rywalizując w turniejach i konkursach, wreszcie uczestnicząc w zabawie tanecznej pragnęliśmy pokazać miejscowej społeczności jak bardzo jesteśmy wdzięczni za darowane życie. Trudno w tej chwili ocenić czy swą postawą udało nam się przekonać obserwujących nas ludzi, że zgoda na pobranie narządów do transplantacji od zmarłej bliskiej osoby to najpiękniejsze świadectwo miłości. Mamy jednak nadzieję, że dzięki naszemu udziałowi w pikniku udało nam się choć trochę wpłynąć na zmianę atmosfery wokół przeszczepów.

 

Antoni Lesniczek


fotki