TDT

AKTUALNOŚCI

obraz

Relacja Joanny Szumery - II Przygoda Rowerowa`2012

TDT

Po wzruszającym obrazie ludzi czekających na serce, wsiadłam na rower i zaczęła się cudowna Przygoda ...

            W piątek o godzinie 6 wyruszyłam samochodem wraz z rodzicami i siostrą do Zabrza, aby rozpocząć Przygodę Rowerową. Po 2 godzinach dojechaliśmy do Śląskiego Centrum Chorób Serca, tam już prężnie działał Janek i Alicja którzy rozstawiali banery „Tak dla Transplantacji” przed budynkiem. Po chwili sama dostałam pierwsze zadanie do wykonania, umieścić piękną grafikę wraz z planem przygody do przygotowanych prezentów dla uczestników.

            Po wzruszającym obrazie ludzi czekających na serce, wsiadłam na rower i zaczęła się cudowna Przygoda. Chociaż trochę obawiałam się o siostrę, która pomimo moich rozmów nie chciała zrezygnować z trasy. Po przejechaniu kilku kilometrów nawet tego nie odczułam. (tyłek i plecy bolały na drugi dzień) Ale było cudownie, szczególnie krajobraz podczas jazdy, piękne łąki i cudowna trasa przez las. Z resztą przeżyłam chrzest bojowy, wraz z rowerem wpadłam do kałuży z błota (kąpiel odmładzająca dla ciała),a siostra rozbiła kolano. Po dotarciu na górę parkową, kanapki i wyjazd autokarem do Dąbrowy Górniczej. A w autobusie zaczepki chłopaków w szczególności bardzo nieśmiałego Pajełka. Po chwili dotarliśmy do wielkiego kompleksu sportowego. Z Pauliną Patrycją i Ewą szalałyśmy na kręglach, kto chciał poszedł na basen. Po 2 h zjedliśmy przepyszny obiad, podpisaliśmy pamiątkowy plakat i wyruszyliśmy autokarem do Trzyciąża, gdzie po chwili ukazała nam się stadnina koni. Po krótkim leżeniu na trawie i rozmowach z dziewczynami, poszłyśmy do koników które pasły się niedaleko gospodarstwa. Przecudny widok, szczególnie dla mnie osoby która kocha zwierzęta. Dzień zleciał bardzo szybko. Po wieczorze pełnym atrakcji dotarliśmy na nocleg.

            Rano pobudka, przepyszne śniadanko i powrót do Trzyciąża. Kto był na siłach pojechał ostrzejszą trasą. Z dziewczynami postanowiłyśmy odpocząć, zrobiłyśmy małą rundkę po Trzyciążu i wróciłyśmy. Po kilku chwilach pani Ilonka zdradziła nam małą tajemnice. Po chwili dowiedziałam się że będę siodłać konia i jeździć na nim. Po małym szoku w dłoń wzięłam szczotkę, wyczesałam Epirusa założyłam siodło. Było  świetnie gdy po chwili mogłam sobie na chwilkę pojeździć, trudno mi było zejść z niego nie z powodu trudności tylko z powodu tego jak mi się to spodobało. Po przejażdżce obiad i trasa do Krakowa…..

            Resztę opowie następny uczestnik….


- Joanna Szumera