TDT
AKTUALNOŚCI
Kluszkowce`2012
TDT
Relacja Tomasza - uczestnika ZABAWY ZIMOWEJ w Kluszkowcach
Obóz narciarski – Kluszkowce 2012
„Kraina Śpiącego Wulkanu” – taką nazwę nosi kluszkowiecki stok narciarski na, którym to przez 4 dni mieliśmy okazję bawić i uczyć się narciarstwa. Jednocześnie nazwa ta idealnie oddaje atmosferę minionego tygodnia.
Podróż w przepiękne góry jakimi niewątpliwie są Pieniny rozpoczęliśmy sobotniej nocy. Wraz z Pawłem (5 lat z nowym sercem) po kolei zbieraliśmy całą załogę. Z Łodzi zabraliśmy Lidkę (14 lat z nowym narządem) i powoli wyruszyliśmy w stronę śląska. W Katowicach dołącza do nas Patryk (2 lat po transplantacji), który to po sobotnim koncercie czekał na nas 6 godzin na dworcu =] Samochód pęka w szwach ale przemierzamy dalej kolejne kilometry by po dłuższej chwili dotrzeć do rodzinnych stron Adasia Bierówki gdzie już czekała na nas cała rodzina i wspólny obiad (przepyszny obiad). Adaś jest 5 lat po transplantacji, którą poprzedził udar mózgu i aż przyjemnie było popatrzyć jak sobie dobrze ze wszystkim radzi. Najedzeni i pobłogosławieni wyruszamy ku celowi podróży. Po dwunasto-godzinnej podróży w końcu dojeżdżamy na miejsce =]
Przywitanie z Ulą, Olą, Kasią, Alicją i Jankiem i można powiedzieć że rozpoczynamy obóz. Wieczorna kolacja połączona z długimi pogawędkami i tak oto zbliżaliśmy się do końca pierwszego dnia. Zmęczeni szybko zmykamy w „objęcia Morfeusza” by nazajutrz obudzić się pełnym energii.
Poniedziałkowa, wczesna pobudka, szybki prysznic, śniadanie i jazda na stok =] Wyposażeni w profesjonalny sprzęt (swój otrzymałem dzięki życzliwości pana Tomasz) zaczynamy przygodę. Pierwsze kroki stawiane bardzo ostrożnie pod czujnym okiem instruktorów. Niepewnym krokiem z oślej łączki przenosimy się na zwykłe trasy, których notabene na tym stoku jest od groma. Oczywiście nie mogło obejść się bez siniaków, bo jak powszechnie wiadomo trzeba się parę razy przewrócić żeby nauczyć się jeździć =] Narta w nartę wyjeżdżaliśmy kolejne godziny pługując całą niebieską trasę =] Przerwa na obiad u państwa Krystyny i Marka właścicieli willi Szalotka gdzie również nocowaliśmy. Krótki odpoczynek i z powrotem wracamy na „Czorstyn – Ski” stok zarządzany przez Tomka i Mariusza, którzy zafundowali nam bezpłatne, cztero-dniowe karnety na wyciąg narciarski. Rozgrzewka i wspólnie z Adasiem i Patrykiem próbujemy sił na czerwonej trasie =] 20 – minutowy zjazd uświadomił nas że porwaliśmy się z przysłowiową „motyką na słońce”. Mieliśmy wrażenie że „Śpiący Wulkan” się obudził =] Suma Sumarą choć nie obyło się bez „dupozjazdów” daliśmy radę =] Zmęczeni kończymy jazdę i szybciutko ewakuujemy się na kolację. Drobne after party i zmierzamy lulu =]
Wtorkowy poranek zaskoczył nas swoim mrozem, chyba „Wulkan” znów zasnął =] -12 stopni Celsjusza i cudowne słońce oraz bezchmurne niebo otwierały nam wrota „Czorstyn-Ski” ego stoku. Godzina jazdy z instruktorem (w moim i Lidki przypadku panem Marcinem) i jesteśmy gotowi do podboju tras. Nauka szła jak z płatka, opanowanie, okiełznanie toru jazdy już nie stawiało najmniejszego problemu. W blasku słońca, podziwiając przepiękne krajobrazy Lubonia, Trzech Koron czy też Turbacza szusowaliśmy do późnego popołudnia. Obiadokolacja i znów wracamy na naszą ulubioną „górkę” =] Podbijając kolejne trasy szlifowaliśmy swoją technikę i styl jazdy. Szkoda tylko że czas tak szybko ucieka i oto po chwili musimy wracać na kolację. Paciorek i mówimy „dobranoc” (dobranoc Ulu, dobranoc Patryczku, dobranoc Lidko, dobranoc Pawełku, dobranoc Adasiu) tymi słowami skończyliśmy ten piękny dzionek.
Środowy poranek jak co dzień zaczynamy przepysznym śniadaniem. Wspólne rozmowy przy porannej kawie, drobne żarciki i jadymy na narty =] Kolejne lekcję z instruktorem i swobodnie pokonujemy kolejne kilometry tras. Oswojeni pokonywaliśmy coraz bardziej wymagające przeszkody. Patryk pokusił się nawet o przejazd czarnym szlakiem żeby odzyskać legitymację pewnej studentce pierwszego roku na Politechnice Krakowskiej, która to zgubiła ją podczas wjazdu wyciągiem. Jak widać nawet odpoczywając staramy się pomagać innym =] Większość z nas zdobyła każdą trasę jaką przewidziano na tym stoku.
Ku uciesze po jednym ze zjazdów nasze oczy ujrzały naszych przyjaciół Rafała i Olę, którzy to zorganizowali akcję „Poduszka dla Maluszka” dzięki, której w mikołajki wszystkie dzieci w Śląskim Centrum Chorób Serca chodziły uśmiechnięte nosząc swoje, jakże piękne maskotki czy też poduszeczki. Wsparli również nasz pobyt w górach przekazując zebrane pieniążki od wrażliwych Brzeszczan. Niestety czas znów uciekł nam bardzo szybko i wszyscy wspólnie wracaliśmy na kolację. Chwila odpoczynku i po chwili schodzimy na dół by spędzić trochę czasu z gospodarzami willi Szarotka. Pan Marek pomaga podłączyć sprzęt a pani Krystyna szykuje dla nas wspaniałą ucztę. Podziękowania za gościnę, wręczenie grafik programu TAK Dla Transplantacj jak również Poduszka dla Maluszka oraz kalendarza „Powroty” podpisanego przez wszystkich uczestników. Na stół „wjeżdżają” Wadowickie kremówki oraz pyszny tort upieczony specjalnie dla uczestników przez naszą ukochaną Monikę z Brzeszcz =] Drobne upominki od gminy Brzeszcze i siadamy do wspólnej „wieczerzy”
Puszczamy filmy i zdjęcia z naszych wojaży, cieszymy się wspólnym spotkaniem w tym rodzinnym gronie. Niestety perspektywa czwartkowego powrotu do domu nieuchronnie zbliża nas do snu.
Czwartek przyniósł zdecydowanie gorszą pogodę, temperatura wzrosła a wiatr stał się bardziej intensywny zupełnie jakby „Śpiący Wulkan” znów się obudził z tęsknoty za nami. Podziękowania Tomkowi oraz Mariuszowi z „Czorstyn-Ski” wręczenie grafik, kilka fotografii i niestety żegnamy się z Kluszkowcami. Podróż choć daleka minęła bardzo szybko – pełni wrażeń wracaliśmy do wspomnień ubiegłych dni.
„Kraina Śpiącego Wulkanu” rozpaliła w naszych sercach płomień, który będzie płonął przez następny rok, dając nam siłę do ciężkiej pracy na rzecz popularyzacji idei Transplantacji narządów.
Z głębi duszy pragnę podziękować wszystkim uczestnikom – Kasi, Oli, Uli, Lidce, Ali, Adasiowi, Patrykowi, Pawłowi oraz Jankowi za wspólną przygodę, za codzienny uśmiech jaki nam towarzyszył. Rafałowi i Oli za wsparcie materialne oraz waszą obecność i przyjacielskość jaką od was zaznaliśmy. Panu Tomkowi (mojemu imiennikowi=]) za sprzęt narciarski dzięki, któremu mogłem uczyć się i dalej będę mógł trenować tak wspaniały sport jakim jest narciarstwo. Państwu Krystynie i Markowi za „dach nad głową”, Tomkowi oraz Mariuszowi z Czorstyn-Ski za karnety i instruktorów byśmy mogli nauczyć się jazdy na nartach.
Chciałbym również podziękować i pozdrowić rodzinę Adama za te sympatycznie spędzone chwilę przy pysznym obiedzie.
Okazaliście nam serce – dziękujemy i nie zapomnimy tego, będziemy przekazywać ten łańcuszek szczęścia dalej, starając się pomagać innym.
- Tomasz Łomowski