TDT

AKTUALNOŚCI

obraz

Rajd Rowerowy po Roztoczu 22-24.07.2011

TDT

Relacja Tomasza, uczestnika Rajdu Rowerowego

Pisząc nowy rozdział naszej rowerowej przygody pod hasłem „Z nowym sercem przez Polskę i Świat” wyprawę na roztocze rozpoczęliśmy piątkowym popołudniem tam gdzie pisała się już niejedna życiowa historia, na dworcu Łódź Fabryczna. Był to swego rodzaju terminal do innego świata, świata może trochę skromniejszego, może trochę biedniejszego ale za to jakże cudnego, pełnego pięknego zapachu lasu, pysznego jedzenia, miodu z własnych pasiek, ręcznie robionego chleba. Jednym słowem kraina miodu i mleka =

Ale od początku.
Późnym popołudniem wyjechaliśmy w stronę Zwierzyńca. 6 godzin w ulewnym deszczu nie nastawiały pozytywnie do jazdy na rowerze. Godzinny postój przed Sulejowem z racji budowy mostu oraz utrudnienia w Kielcach ostro dały się we znaki. Zmęczeni, głodni i śpiący dotarliśmy na miejsce. W Urzędzie Miasta Zwierzyniec już czekała na nas gorąca herbata oraz pyszna kolacja. W tym miejscu składam gorące ukłony dla naszych „składakowych” dziewczyn, które to zadbały o nas jak prawdziwe gospodynie częstując wędliną i ogórem kiszonym (coś pięknego) =] Nie pozostało nam już nic innego jak tylko podziękować i powiedzieć dobranoc wszystkim

Sobotni poranek przywitał nas zupełnie inną pogodą =] Słoneczko zaczęło powoli wynurzać się z za chmur a my powoli zaczęliśmy przygotowywać się do kolejnej już kampanii propagującą oddawanie narządów oraz zdrowy styl życia. Podzieleni na dwie załogi obraliśmy kierunek na Krasnobród. Pierwsza ekipa pojechała samochodami zabierając wszystko co potrzebne do prowadzenia akcji. My natomiast rozpoczęliśmy pierwszy odcinek roztoczańskiej przygody rowerowej. Droga wiodła począwszy przez lasy potem wzdłuż rzeki Wieprz. Pierwszy postój, drobne poprawki rowerów, kilka zdjęć i jedziemy dalej. Trasa wykluczając jedną górę, minęła szybko i przyjemnie. Nie samym rowerem człowiek żyje i szybko odstawiliśmy nasze sprzęty i zabraliśmy się do pracy. Rozklejanie serduszek, rozdawanie oświadczeń woli, mierzeni ciśnień oraz poziomu cukru we krwi. Nasz namiot odwiedziło masa ludzi. Dzieliliśmy się z nimi naszą wiedzą na temat transplantologii jak również zachowaniu zdrowego stylu życia. Ramię w ramię wywoływaliśmy uśmiech na twarzach odwiedzających. W pamięci utkwił mi pewien chłopak, chory na serce, którego mama przyprowadziła do nas. Był załamany, ogarnięty depresją, pozbawiony chęci walki o życie. Zobaczył że transplantacja to nie jest koniec życia, zobaczył że to początek czegoś nowego. Zobaczył że jesteśmy aktywni sportowo, zawodowo i społecznie. Pokazaliśmy że w pełni wykorzystujemy naszą drugą szansę. Rozmowa z nami przyniosła mu ulgę i ukojenie, przyniosła mu wiarę w to że może być lepiej. Późnym popołudniem zaczęliśmy pakowanie namiotu i dumni ze swojej pracy wróciliśmy do hotelu na kolację. Ku mojemu zdziwieniu kolacja okazała się prawdziwą ucztą przy ognisku i wspaniałej folkowej muzyce. Tańce i swawole, oberki i kiełbasy plasterki prowadziły nas wprost w objęcia morfeusza =]

I tak nadszedł ostatni już dzień roztoczańskiej przygody. Śniadanie i powrót rowerami do Zwierzyńca gdzie rozpoczynaliśmy rajd. Z minuty na minutę wspierało nas coraz więcej rowerzystów, motocyklistów i ludzi wielkiego serca mówiących TAK dla transplantacji. Błogosławieństwo pana burmistrza, pamiątkowe zdjęcia i zaczynamy =] 50 osobową grupą w kordonie policji pokonywaliśmy kolejne kilometry trasy. Radość ludności mijających wiosek pałały nas energią i dumą. Wiedzieliśmy że robimy coś dobrego, coś czego nie można kupić w żadnym sklepie ani wygrać w loterii. Poprzez tą symboliczną jazdę na rowerze walczyliśmy o szansę dla tego wspomnianego wcześniej chłopca, dla wszystkich oczekujących gdzieś w czterech ścianach szpitali na swoją drugą szansę, na drugie życie. Wjeżdżając na metę naszej trasy czuliśmy olbrzymią moc. Moc spełnienia i poczucia tego że pomagamy innym. Gorącymi podziękowaniami dla współorganizatorów i jak zwykle proszeniem o wypełnianie oświadczeń woli żegnaliśmy się z tą cudowną krainą. Buziaki oraz przytulasy i pora wracać do domu. 6 godzin i prawie byliśmy na miejscu. Śmialiśmy się że ktoś z nieba czuwał nad nami ponieważ tylko na te dwa dni wiatr przegonił chmury oraz pomimo poważnej awarii samochodu szczęśliwie dotarliśmy do swych rodzin.

Tak jak pisałem na początku, dla mnie był to piękny rozdział w książce pisanej przez samo życie. Dziękuje wszystkim za wspólnie spędzony czas, za tą naszą wspólną akcję, WIELKĄ akcję TAK DLA TRANSPLANTACJI =]

 - Tomasz

 

http://zamosconline.pl/text.php?id=6434&rodz=wiad

http://www.janowlubelski.pl/news/news_11/n_110725.html

http://moje.radio.lublin.pl/23-24-lipca-dni-krasnobrodu.html

 

zapraszam do galerii zdjęć