TDT

AKTUALNOŚCI

obraz

Przygoda rowera - ralacja Tomasza

TDT

Przygoda rowerowa, jaką miałem okazję przeżyć po raz pierwszy okazała się być jedną z najpiękniejszych przygód w moim bądź, co bądź krótkim życiu

    Podróż zaczęliśmy wczesnym rankiem. 4:00 rozpoczęliśmy naszą przygodę w Łęczycy pod zamkiem diabła Boruty. Przywitanie z Pawłem, szybka gimnastyka i wyruszamy w trasę.
Drobne utrudnienia w Łodzi spowodowane maratonem dały nam się trochę we znaki =]
Potem szło wszystko jak z płatka. Odebraliśmy Patryka z Lubińcu i podążaliśmy dalej ku Zabrzu. Choć śpiący, ale szczęśliwi dojechaliśmy na miejsce. Czułe przywitania z resztą ekipy, małe zwiedzanie nowego szpitala Śląskiego Centrum Chorób Serca i jesteśmy gotowi do wyzwania.
Na horyzoncie pokazało się dwóch Michałów z Weelera i oto po chwili każdy z nas dostał swój
rower specjalnie przygotowany na tą okazję. Część oficjalna, pożegnanie przez panią dyrektor szpitala, drobne przemówienie Janka oraz błogosławieństwo księdza Tadeusza Goryczka i powoli ustawiamy się na linie startu wyznaczoną przez motocykle Zabrzańskiej komendy policji. A więc „START” =]
W trzydziesto osobowej ekipie pokonywaliśmy pierwsze kilometry. Przejazd przez centrum Zabrza
i okoliczne miejscowości. Pierwszy postój i pierwsze poprawki rowerów. Po wyregulowaniu siodełek
i kierownic pełni optymizmu ruszyliśmy dalej. Kolejne kilometry mijały szybko i przyjemnie.
W pewnym momencie nasz kochany Krzyś Miś Skierował nas na outdoor-ową trasę prowadzącą przez stary kamieniołom. Śliczny zapach lasu, trudny i wymagający teren powodował u nas uśmiech
na twarzach =] (coś pięknego). Krótka przerwa i wyruszyliśmy dalej w kierunku Dąbrowy górniczej. Dojeżdżając zostaliśmy mile przywitani przez włodarzy miasta. Mierzenie ciśnień, kontrola lekarska
i okazuje się, że mimo naszego zdziwienia wszyscy nadają się dalej do jazdy =]
Przepyszny obiad w dąbrowskim pałacu, stoły syto zastawione pysznym mięsiwem oraz surówkami, po prostu byłem w siódmym niebie =] Odwiedził nasz również przebywający w Dąbrowie Wojciech Olejniczak, który to złożył nam życzenia przyjemnej podróży do Krakowa oraz zadeklarował się,
że może następnym razem wybierze się z nami. Z pełnymi żołądkami ruszyliśmy dalej….

Wczesnym wieczorem dojechaliśmy do Pięknej stadniny koni arabskich w Trzyciążu. Przepiękne krajobrazy, błoga cisza i spokój… =] Dumnie stwierdziłem, że mógłbym tam spędzić
resztę swojego życia =] Na ochotnika spróbowałem swoich sił w ujeżdżaniu „Araba”.
A nazywał się on Zenek =] Bardzo spokojny konik mimo mojego braku umiejętności jeździeckich dawał radę współpracować ze mną =] Żałowałem tylko, że nie mogłem pojechać na nim w teren.
Tak przyjemnie się jeździło, że zapomniałem o bożym świecie =]
Troszkę głodni ruszyliśmy nad ognisko by spróbować pieczonych kiełbasek własnej roboty. Powiedziałbym, że „cud miód i orzeszki”. Najedzeni ruszyliśmy ku następnym atrakcją.
Dla chętnych Nordic walking oraz przelot balonem. Podziwianie z „pod chmur” okolicy okazało się niezwykłym przeżyciem =] Szczęśliwi i pełni energii przeszliśmy przed główne wejście do ujeżdżalni gdzie czekał nas cudowny występ laureata festiwalu Zaczarowanej Piosenki Łukasza Barucha.
Tańce i swawole powoli kończyły pierwszy dzień naszej przygody rowerowej. Późnym wieczorem, zmęczeni dotarliśmy do „Skalnego Dworu”. Pobudka i poranna kawa na schodach przepięknego dworku, podziwianie widoku na dolinę… coś wspaniałego. Aż nie chciało ruszać się z miejsca =] Śniadanie i że tak powiem… w Drogę =] Mały podział na dwie ekipy. Jedna (wraz ze mną =]) wyruszyła w górzystą i męczącą trasę rowerową, druga zaś autokarem wybrała się do wcześniej wspomnianej stadniny gdzie mieli okazję przejechać się bryczką wraz ze społecznością lokalną Trzyciąży.
Nasze pierwsze kilometry drugiego dnia przygody rozpoczęły się bardzo łagodnie. Szybki zjazd
w dolinę uśpiły troszkę naszą czujność i na ostrym zakręcie nasz młody Patryk przejechał się po „zielonej Łączce” pokrzyw =] Co przyjemne ma tendencję do szybkiego kończenia się i tak
zjazd w dolinę zamienił się w podjazd pod dość stromą górę.
Krótka przerwa, zwiedzanie zamku oraz zamkowego ogrodu, zdjęcia z przesympatycznymi „tambylcami” i dalej w drogę =] Kolejne kilometry mijały raz to w górę, raz to w dół…
Trasa ostro nas wyczerpała.
Wszyscy głodni tak, że, mogliby zjeść „konia z kopytami” dotarliśmy na jedzonko =]
Jeszcze nigdy w życiu nie zjadłem tyle pierogów =]
Przepyszny żur z kiełbaską, pierogi z serem, truskawkami….
Po prostu niebo w gębie =] Nadszedł czas podziękowań państwu Konstantym za wspaniałą gościnę. Grafiki, uśmiech i buziaczki. Było naprawdę cudnie! Późnym wieczorem dotarliśmy do Hotelu. Zmęczeni, po kolei zaczęliśmy padać jak muchy. Rano szybki prysznic, śniadanie i wyruszamy dalej. Krótka trasa na Krakowski rynek i cudne przywitanie na mecie.
Ludzie z fundacji Razem Mimo Wszystko otoczyli nas kordonem i prowadzili wprost na samą scenę gdzie już czekał na nas Przemysław Saleta, Paweł Januszewski wraz z Anią Dymną.
Drobne upominki i ruszyliśmy dalej do naszych zajęć by wspólnie zająć się promocją transplantologii. Małe zwiedzanie Krakowa i przyszedł, niestety czas na pożegnania z naszą Weeler-ową rodziną,
z przyjaciółmi z pod Krakowa oraz z naszą przepiękną przygodą. Półtorej godzinna podróż autokarem i z powrotem jesteśmy pod Zabrzańską kliniką.
Po tak przyjemnie spędzonym weekendzie rozstanie przychodziło nam z wielkim bólem =[
Ostatnie uściski i buziaki i trzeba wracać do domu. Zmęczeni, ale dumni z siebie dojechaliśmy
do rodzinnych domów.

            Przygoda rowerowa, jaką miałem okazję przeżyć po raz pierwszy okazała się być jedną
z najpiękniejszych przygód w moim bądź, co bądź krótkim życiu =] Za tą wspaniałą imprezę
pragnę w tym miejscu serdecznie podziękować wszystkim uczestnikom: Patrykowi, Pawłowi, wszystkim Michałom (a trochę ich było =]) Renacie, Piotrkowi, Tadkowi, Jerzemu, oby dwóm
Jasią, Uli, Kasi, Paulinie, Ilonie, Asi, Romkowi wraz z żoną, Olkowi, i oczywiście mojej kochanej „teściowej” Ali =]
Pragnę również podziękować wszystkim osobom, które w jakikolwiek sposób przyczyniły się do tej wspaniałej akcji, akcji „Tak dla transplantacji”.
Już nie mogę doczekać się kolejnych naszych przygód…

Całuje i ściskam Tomek =]

 

zapraszam do galerii zdjęć