TDT
AKTUALNOŚCI
Przygoda rowerowa do Krakowa ...
TDT
Już na starcie naszej przygody rowerowej sprzed nowego budynku szpitala przekonałam się, że pomysł, aby zachęcić do wspólnej jazdy młodzież i naszą ukochaną Uleńkę z jej najwspanialszą na świecie Mamą Kasią, to strzał w dziesiątkę.
„Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda,
Świat jest piękny, czy to znasz?
Otwórz oczy, patrz, otwórz oczy, patrz!...”
Nic dodać, nic ująć, bo takie właśnie wrażenia towarzyszyły nam podczas naszej rowerowej przygody. Miałam tę przyjemność być w składzie kilkunastoosobowej grupy „składaków”, która wraz z przyjaciółmi mogła czerpać radość z wspólnego „pedałowania” z Zabrza do Krakowa.
Już na starcie naszej przygody rowerowej sprzed nowego budynku szpitala przekonałam się, że pomysł, aby zachęcić do wspólnej jazdy młodzież i naszą ukochaną Uleńkę z jej najwspanialszą na świecie Mamą Kasią to strzał w dziesiątkę. Okazało się, że znaczenie ma tylko wiek naszego drugiego życia, co w tym przypadku oznaczało, iż reprezentowaliśmy kategorie wiekowe od późnego żłobka do późnego liceum i gwarantowało niezłą zabawę. Dobrze, że mieliśmy wokół siebie kilku „dorosłych”, którzy mieli na nas oko J)).
Nasz Przewodnik Krzysztof jak zwykle stanął na wysokości zadania i poprowadził nasz „peleton” przez urokliwy rezerwat Segiet, gdzie mogliśmy podziwiać buczynę oraz kamieniołom „Blachówka” i dalej do ośrodka sportowego „Dolomity Sportowa Dolina”. Momentami czuliśmy się jak na zawodach MTB, bo i strome kamienne podjazdy, błotno-gliniane kałuże, ale jak zawsze w takich sytuacjach nasze „Wheelery” i wzajemna pomoc pozwoliły pokonać wszystkie trudności. Tylko po wyglądzie rowerów i nogach rowerzystów, można było zorientować się, że wyzwania to także nasza specjalność. Atrakcje pierwszego odcinka naszej wyprawy rowerowej pochłonęły trochę energii, którą z powodzeniem uzupełniliśmy smacznym obiadem wraz z przedstawicielami władz miasta Dąbrowa Górnicza w gościnnych murach Pałacu Kultury Zagłębia. Miłą niespodzianką podczas obiadu była krótka wizyta europosła Wojciech Olejniczaka, który w tym samym czasie przebywał w tym mieście i zapragnął poznać nas osobiście, bo jak sam przyznał jazda na rowerze dla niego to także wielka przyjemność, a połączenie jej z propagowaniem idei transplantacji uznał za wspaniały pomysł i życzył nam powodzenia w jego realizacji.
Nakarmieni, obdarowani drobnymi upominkami niechętnie żegnaliśmy się z gospodarzami tego przyjaznego nam od lat miasta, ale czas biegł nie ubłaganie, a nie chcieliśmy się spóźnić na spotkanie w Stadninie Koni Arabskich Państwa Konstantych w Trzyciążu k/Wolbromia.
Serdeczne powitanie przez gospodarzy naszej wesołej gromady oraz spora ilość przygotowanych atrakcji kulinarnych i nie tylko sprawiły, że nasze rowery mogły już tego piątkowego popołudnia odpocząć, z wyjątkiem kilkuosobowej grupy rozpoznawczej, na czele z Przewodnikiem Krzysiem, która pojechała na krótki rekonesans po okolicy. Był to też czas na odświeżenie naszych „maszyn” i przywrócenie im właściwego wyglądu. Zabawa trwała do późna i tylko fakt, że zmęczenie zaczęło dawać znać o sobie oraz perspektywa kolejnych wrażeń dnia następnego nakazywała udanie się na odpoczynek do stylowego i komfortowego Skalnego Dworu w Woli Kalinowskiej.
Sobotni ranek powitał nas piękną słoneczną pogodą i niesamowitymi widokami, jakie rozciągały się wokół Skalnego Dworu, tak, więc aby nic nie stracić z tak dobrze zapowiadającego się dnia, po śniadaniu większa część grupy wskoczyła na rowery i wyruszyła na przejażdżkę po Jurze, aby na koniec dotrzeć do Stadniny, a pozostali ponownie wsiedli do autokaru by udać się do Trzyciąża i skorzystać z dalszych atrakcji, jakie przygotowali gospodarze. Ja niestety musiałam tego dnia zrezygnować z dalszej jazdy na rowerze, gdyż pojawił się mały problem, w związku z przebytą kilka dni wcześniej koronarografią. Po konsultacji z Doktor Joasią i Pielęgniarką Ilonką zastosowałam się do ich zaleceń, aby nie narażać swojego zdrowia i zamieniłam rower na przejażdżkę konną bryczka w przemiłym towarzystwie m.in. naszego serwisanta Michała i składaków Tadka i Janka.
Cały czas jednak mieliśmy kontakt z naszymi kolarzami, którzy przesyłali wiadomości MMS z trasy.
Czas mijał bardzo szybko, nadeszła pora obiadu, rowerzyści troszkę spóźnieni, ale pełni wrażeń z przebytej trasy dołączyli do nas. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam mojego Piotra nieco „wystylizowanego” jak to określiła grupa kolarzy, gdyż, kiedy rano wsiadał na rower miał długie spodnie, a kiedy dojechał do Stadniny ich długość skróciła się dość znacznie i tak zakończył się sobotni etap przygody rowerowej.
Niedziela dla 3 uczestniczek przygody rozpoczęła się już o godz. 6.00 rano. Podobnie jak w sobotni poranek pod fachowym okiem naszej Agnieszki odbył się trening „Nordic walking”, czyli spacer z kijkami.
Start do ostatniego etapu naszej przygody rowerowej na Rynek Starego Miasta w Krakowie nastąpił o godz. 10.00 sprzed hotelu Etap, w którym nocowaliśmy. Jego trasa wiodła ścieżką rowerową. Meta natomiast tradycyjnie znajdowała się na scenie, na którą wjechaliśmy w asyście wolontariuszy fundacji „Mimo wszystko” serdecznie witani przez znajdujących się na scenie sportowców, Panią Anię Dymną oraz naszego przyjaciela Krzysia Głombowicza. Stojąc na scenie ubrani w specjalnie na tę okazję przygotowane przez naszego Przyjaciela Jurka Górskiego koszulki, w kaskach na głowach trzymając kierownice naszych „Wheelerów” czuliśmy dużą satysfakcję i radość. Było nam tym bardziej miło, ze dołączył do nas już po raz drugi Paweł Januszewski, sportowiec Mistrz Europy w biegu na 400 m przez płotki, który od początku wspiera nasza kampanię „Tak dla transplantacji” i jak można było usłyszeć ze sceny nie było to nasze ostatnie spotkanie.
Aż trudno uwierzyć, iż ta wyprawa już za nami. Wiemy na pewno, że na długo pozostanie ona w naszej pamięci, bo udało się nam wspólnie stworzyć zgraną drużynę, każdy mógł znaleźć dla siebie coś dobrego, posmakować nowych wrażeń, po prostu po raz kolejny nacieszyć się drugim życiem i tą radością podzielić się z napotkanymi ludźmi zarówno na trasie, jak i w Dąbrowie Górniczej, Trzyciążu czy na Krakowskim Rynku.
I w tym miejscu chciałam bardzo gorąco podziękować malej Uli i jej Mamie Kasi, naszej młodzieży Paulince, Patrykowi, Pawłowi, Tomkowi, pozostałym „składakom” oraz naszym przyjaciołom za entuzjazm, wzajemne wsparcie, opiekę, niezwykłą serdeczność i ten „błysk w oku”, który pojawiał się na hasło „ruszamy w drogę”. Nie ma to jak wspólna pasja, i jak śpiewa Lech Janerka „… rower jest wielce OK., rower to jest świat”.
Tak, więc nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was na kolejną Przygodę rowerową w ramach kampanii „Tak dla transplantacji” do Krasnobrodu.
Do zobaczenia na szlaku…
- Renata Maternik