TDT

AKTUALNOŚCI

obraz

Kampania na rzecz transplantacji w Krośnie

TDT

Najwyższy czas by podzielić się przeżytymi chwilami, które miały miejsce podczas organizacji kampanii na rzecz transplantacji w Krośnie w dniach 30 kwietnia do 3 maja 2009r.
30 kwietnia 2009r.

Najwyższy czas by podzielić się przeżytymi chwilami, które miały miejsce podczas organizacji kampanii na rzecz transplantacji w Krośnie w dniach 30 kwietnia do 3 maja 2009r.
30 kwietnia 2009r.
Wyruszamy z Krzysztofem około godziny 16-tej z Zabrza i w miarę możliwości jedziemy szybko do Jaworzna po Stasia. W trakcie jazdy kontaktuje się ze mną Jacuś.
Dojeżdżamy do Jaworzna, kupujemy prowiant i wyruszamy w trasę. Na początku wydawało się nam, że unikniemy korków ale nam się tylko wydawało :)
Jacuś dzwoni i informuje mnie, że także utknął w korku autobus, którym miał dojechać do Iwonicza i czeka na dworcu wraz z Terenią. Opóźnienie autokaru dochodzi do 3 godzin.
A my wciąż stoimy i poruszamy się z prędkością 30km/h. Prędkość kosmiczna :) ))
Dopiero przy końcu podróży można pojechać na piątym biegu. Krzysztof zmęczony zaczyna ziewać, a Stasiu widząc taką sytuację zaczyna śpiewać skoczne kawałki. Wesoło robi się naszym Traficu...
Około godziny pierwszej w nocy wjeżdżamy do Iwonicza. Pospiesznie piszę smsa do Prezesa, że jesteśmy na miejscu i dzwonię do Jacusia by dał nam klucze od pokoi.
Nareszcie łazienka i gorąca kąpiel, a potem skok do wyrka i seneczki przychodzą natychmiast.
1 maja 2009r.
Rano przygotowujemy śniadanie i zajadając się wyrobami, które przywiózł Janek opowiadamy o nocnych wojażach po naszym pięknym kraju.
Jednak czas wyruszyć na lotnisko do Krosna.
Po 20 km jesteśmy na miejscu. Czeka na nas Janusz-wolontariusz z Maltańskiej Służby Medycznej. Przystojny, młody chłopak wita mnie uśmiechem i wyciągniętą dłonią.
Z lewej strony lotniska uśmiechnięta buzia Bogdana Sztaby zapowiada sympatyczne powitanie. Uściski, uśmiechy i do razu chęć pomocy.
Chłopcy rozkładają namiot, przytwierdzają banery, a ja idę załatwić stół i krzesła do stoiska, które otrzymaliśmy dzięki "MALTAŃCZYKOM".
Nasz baner wita wszystkich wchodzących na lotnisko, a nasza piątka z serduszkami zaczyna działać, tzn. szóstka bo Bogdana też liczę. Tak samo, jak my przykleja serduszka i rozmawia z ludźmi. Nasz namiot odwiedza także AGACIORKA, która promuje kulturę na tych mistrzostwach.
Kilka minut rozmowy i znów idziemy rozdawać serduszka i dzielić się z ludźmi naszymi przeżyciami.
Dzwoni telefon, odbieram i niespodzianka, a mianowicie Robert, mój kolega po transplantacji nerki pozdrawia mnie serdecznie i oświadcza, że w niedługim czasie przyjedzie do nas na lotnisko.
Niecałe pół godziny i witamy się serdecznie. Zaprasza naszą piątkę na godzinę 18-tą
na obiadokolację.
Około godziny 18-tej żegnamy się z Bogdanem.
Na pamiątkę miłego spotkania z Bogdanem ofiaruję Jemu swój plakacik, a On odwdzięcza się angielskim folderem, na którym składa dla mnie dedykację.

Wsiadamy do samochodu i wyjeżdżamy z lotniska. Kierunek-mieszkanie Roberta.

Pierogi z kapustą i grzybami smakują wyśmienicie. Do tego pyszny sernik, herbata i nie chce się wstać od stołu...
Jednak mamy świadomość, że jutro kolejny dzień kampanii.
Do Iwonicza wracamy zmęczeni ale szczęśliwi.
Stasiu i Krzysztof chcą zaliczyć wieczorny spacer i zapraszają mnie bym Im towarzyszyła.
Jest zimno i wieje wiatr ale co się nie robi dla takich chłopaków :)
Wracamy po godzinie, gorąca kąpiel i znów szybko przychodzi sen.

2 maja 2009r.
Około godziny 10-tej wyruszamy do Krosna. Po drodze zwiedzamy Miejsce Piastowe. Oprowadza nas młody ksiądz po muzeum, Stasiu i Jacek robią zdjęcia, a ja wpisuję się do księgi pamiątkowej.

Wracamy na parking i jedziemy na lotnisko.
Tam już czekają na nas "MALTAŃCZYCY". Szybko rozkładamy namiot i banery. Bierzemy w dłonie serduszka i zaczynamy akcję ...
Znów telefon i Robert po raz kolejny zaprasza nas tym razem na wczesny obiad.
Jestem pod Jego wielkim wrażenie. Chłopak o wielki sercu, radosnych oczach i wspaniałym uśmiechu wita nas w drzwiach swego ogrodu.
Znów przepyszne jedzenie. Przygotowana przez Niego zupa wegetariańska wszystkim bardzo smakuje i prosimy o dokładkę. Na deser ciasto i owoce. Później kawa i herbata.
Aż nie chce się wychodzić. Około godziny 15-tej żegnamy się z Robertem, który odprowadza nas na lotnisko i zaczynamy po raz kolejny naszą kampanię.
Późnym popołudniem na niebie pojawiają się przepiękne kolorowe balony... Jestem zachwycona takim widokiem.
Zjawiskowe wydarzenie, pierwszy raz widzę balon, motolotnię, paralotnię i cudowne szybowce.
Przystojny lotnik opowiada o samolocie bojowym dla jednej osoby. Gdybym nie miała lęku wysokości, to z pewnością ten lotnik by mnie porwał w przestworza :) ))
Nasza akcja trwa do godziny 20-tej.
Żegnamy się z wspaniałą młodzieżą, która pomagała nam przez cały czas pobytu na lotnisku. Dziękujemy im za wszystko i słyszymy piękne słowa MAMY NADZIEJE, ŻE BĘDZIECIE W PRZYSZŁYM ROKU BO SERDECZNIE WAS ZAPRASZAMY.
Oczywiście łezka mnie poleciała bo ja już jestem taka czarownica :)
Odpowiadam, że jeśli tylko zdrowie pozwoli, to na pewno przyjedziemy...
Wracamy do Iwonicza. Zatrzymujemy się przy pięknym pomniku Jana Pawła II, robimy sesję zdjęciową i uśmiechnięci wsiadamy do naszego Renaulta.
Zamiast dancingu, na który już nie ma zbytnio siły, lokujemy się w naszym pokoju i przeżywamy na nowo, to co nas pięknego spotkało podczas tej kampanii.
Po dwóch godzinach idziemy spać.

3 maja, rano msza w kościele w Iwoniczu, następnie śniadanie i pakowanie.
Wyjeżdżamy radośni i spełnieni.
Odwiedzamy centrum Krosna, jemy przepyszne lody w kafejce na rynku, robimy zdjęcia przy fontannie i niestety musimy wracać do samochodu by jak najszybciej wyjechać. Zdajemy sobie sprawę, że nie będzie łatwo ...
Nasza podróż trwa około 9 godzin :) ))
Zmęczeni żegnamy się i mówimy sobie do następnego razu :) ))
Wiemy, że jesteśmy mocni bo działamy wspólnie, mamy do przekazania wspaniałą ideę-pokazania ludziom, że po przeszczepie można normalnie żyć i że warto podpisywać oświadczenia woli ...
Zapomniałam napisać, że Prezes miał całą akcję pod swoją kontrolą.
Pomimo, że wojażował po Litwie miał czas by dzwonić i przesyłać zdjęcia z przepięknych miejsc z Wilna.
To chyba wszystko...
Gdyby okazało się, że czegoś opisałam, to Stasiu mnie uzupełni.

PS.
Szczególne podziękowania Bogdanowi Sztabie i Robertowi Kowalskiemu, a także Januszowi Kasprzykowi i Jego wspaniałym koleżankom...

„Czasem wdzięczność trudno jest ubrać w słowa...
wtedy proste - dziękuję - zawiera wszystko, co chcemy wyrazić"