TDT

AKTUALNOŚCI

obraz

W Tarnobrzegu powstaje filia zabrzańskiego Stowarzyszenia Transplantacji Serca

TDT

Osoby należące do naszego stowarzyszenia mówią o sobie "składaki”, ze względu na drugie serce, jakie im dano - śmieje się Jan Statuch, który siedem lat temu przeszedł transplantację serca.

 
Pan Jan i kilku zapaleńców postanowiło stworzyć w Tarnobrzegu filię zabrzańskiego koła Stowarzyszenia Transplantacji Serca. Pochodzący   z Sandomierza Jan Statuch, mówi o sobie, że jest dwumiastowy.

 

Klaudia TAJS, tajs@echodnia.eu
- Osoby należące do naszego stowarzyszenia mówią o sobie "składaki”, ze względu na drugie serce, jakie im dano - śmieje się Jan Statuch, który siedem lat temu przeszedł transplantację serca.
 
Pan Jan i kilku zapaleńców postanowiło stworzyć w Tarnobrzegu filię zabrzańskiego koła Stowarzyszenia Transplantacji Serca. Pochodzący   z Sandomierza Jan Statuch, mówi o sobie, że jest dwumiastowy. W Tarnobrzegu kończyłem szkołę w Dzikowie, mam tutaj mnóstwo przyjaciół i znajomych - wylicza. - Moja żona i teściowe pochodzą z Tarnobrzega.
Na pytanie, dlaczego warto dzielić się sercem odpowiada krótko. - Jestem przykładem tego, że warto się dzielić - pokazuje na siebie. -                     Po transplantacji jestem już siódmy rok. Nigdy nie korzystałem z żadnych wczasów i rehabilitacji przeznaczonych dla osób niepełnosprawnych. Po operacji wróciłem do zawodu. Pracowałem do 2007 roku. Budowałem ogrodnictwo od Hiszpanii po Kamczatkę.                  Ja tylko realizuję słowa mojego profesora, którym mówił mi: - Daliśmy ci to serce, być wrócił do zdrowia, żeby ludzie nie myśleli, że jesteś przykuty do łóżka, że całe życie będziesz chodził w kapciach.

SPŁACA DŁUG
Koło, którym kieruje Jan Statuch jest największe w Polsce. Liczy 520 ludzi, z tego 298 przeszło transplantację. Nie ukrywa, że chce, aby jego stowarzyszenie obejmowało coraz to nowsze tereny Polski. Stąd pomysł na założenie filii stowarzyszenia w Tarnobrzegu. - W naszym statucie najważniejszy zapis mówi o konieczności popularyzacji idei świadomego oddawania organów - wyjaśnia pan Jan. - To jest nasz dług, którego nikt nie jest w stanie spłacić. Ja mam jeden dług, bo ofiarowano mi jedno serce. Ale nasza koleżanka, po przeszczepie serca, urodziła w zeszłym roku dziecko. Dlatego daliśmy życie nie tylko kobiecie. To także szansa na rodzenie się kolejnych dzieci.
Jan Statuch przekonuje, że niezmierzalna jest liczba osób przekonanych do oddania serca. - Gdybym wiedział, że dzięki naszej rodzinie składaków, bo tak o sobie mówimy, udało się uratować określoną liczbę ludzkich żyć, to czułbym niedosyt, bo zawsze uważałbym, że jest nas zbyt mało - twierdzi Jan Statuch. - Z drugiej strony, wiem, że coraz częściej lekarzom udaje się nakłonić chorych lub ich rodziny do oddania serca. Taką osobą, jest moja koleżanka, lekarka z Przemyśla. Tylko w zeszłym roku udało się jej przekonać cztery rodziny do oddania serc swoich bliskich. Czy to nie piękne?
POŁĄCZYLI SIŁY
O podatny grunt na stworzenie filii zabrzańskiego koła Stowarzyszenia w Tarnobrzegu nie było trudno. Pomocną dłoń panu Janowi podała Barbara Zych, kierownik Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego w Tarnobrzegu. - Kiedy zobaczyłam Jasia na jednej z okolicznościowych imprez w Sandomierzu, nie chciałam uwierzyć - wspomina Barbara Zych. - Ujrzenie człowieka po tak trudnym zabiegu i świadomość, że w jego sercu bije serce człowieka, który musiał odejść, było dla mnie olśnieniem. Przekonałam się, że to ta sama osoba sprzed operacji. Wtedy zrodziła się myśl i pytanie ile jeszcze można zrobić dobrego. Ile rzeczy ulatnia się, a co zostaje. Przykładem tego, co zostaje, są ludzie po transplantacjach, których możemy dotknąć, porozmawiać z nimi.
Chęć współpracy zgłosił także Grzegorz Lipiec, prezes Tarnobrzeskiego Stowarzyszenia Kulturalnego, który zapewnia, że w mieście jest gro młodych ludzi, którzy od dawna czekają na narodziny podobnej inicjatywy. - By nie czekać na procesy związane z rejestracją oddzielnego stowarzyszenia w Tarnobrzegu, doszliśmy do wniosku, że można stworzyć filię - tłumaczy Barbara Zych. - Po świętach, najpóźniej do końca maja, przyjadą do nas trzy osoby z zarządu, z Zabrza i powiedzą dokładnie nam, na czym ma polegać współpraca z nimi. Takie rozwiązanie skróci czas i procedury związane z rejestracją odrębnego stowarzyszenia.

ROZBUDUJĄ SWOJĄ FILIĘ
Tarnobrzeska filia zabrzańskiego koła, byłaby jedyną działającą na Podkarpaciu. Dlatego pomysłodawcy jej założenia już obmyślają, jak zachęcić mieszkańców z ościennych miast. - Chcielibyśmy stworzyć pomost dla tych osób, które chcą działać w stowarzyszeniu - zapowiada Barbara Zych. - Dziś wiele osób deklaruje swoją gotowość. My chcemy, żeby to była akcja przemyślana. Jeśli ktoś weźmie do ręki deklarację, będzie świadom swojej decyzji.

Współtwórcy tarnobrzeskiej filii podzielili już między sobą obowiązki. Barbara Zych angażuje osoby, które chciałyby działać w filii oraz odpowiada za kontakt ze szpitalem i pracownikami służby zdrowia. Grzegorz Lipiec będzie utrzymywał kontakty z zabrzańskim stowarzyszeniem. Pomoc obiecał Jan Statuch. Obiecał sprowadzić do Tarnobrzega osoby, które tak, jak on przeszły przeszczep serca. - Opowiedzą nam o swojej walce o życie, o walce z chorobą i o tym, jak im się żyje po przeszczepie - planuje Barbara Zych. - Jeśli jest słowo, które może przekonać kogokolwiek, to powiem, że jest to godne następstwo. Ta filia to nasz cel ponad wszystko.