TDT

AKTUALNOŚCI

obraz

Dzięki Profesorowi bije we mnie serce

TDT

W 1986 r. prof. Religa przeprowadził pierwszą w Polsce transplantację serca, która zakończyła

się sukcesem. W czasach, gdy w szpitalach brakowało niemal wszystkiego, kardiochirurg

z Zabrza poważył się na rzecz, którą wielu uważało za niemożliwą. Jan Statuch z Sandomierza

poznał prof. Religę w 20.

 




 

Ewa Kurzyńska
 
W 1986 r. prof. Religa przeprowadził pierwszą w Polsce transplantację serca, która zakończyła
się sukcesem. W czasach, gdy w szpitalach brakowało niemal wszystkiego, kardiochirurg
z Zabrza poważył się na rzecz, którą wielu uważało za niemożliwą. Jan Statuch z Sandomierza
poznał prof. Religę w 20. rocznicę tego przełomowego wydarzenia.
- Znalazłem się w grupie dziewięciu zaproszonych pacjentów z przeszczepionymi sercami, którzy
byli operowani w ośrodku w Zabrzu – wspomina.
 - W towarzystwie Religi, ówczesnego ministra zdrowia, spędziliśmy kilka godzin.
 
Nie wstydził się łez
 
-        Uderzyła mnie jego skromność i prostolinijność – opowiada pan Jan.
-        Profesor był bardzo otwarty, traktował nas jak dobrych kolegów. Jednocześnie
bardzo szybko się wzruszał. Nie wstydził się łez, gdy opowiadaliśmy mu o swoim życiu.
Sandomierzanin nie ma wątpliwości, że swoim wyczynem prof. Religa wyprzedził czasy, w
których żył.
- Tamta pierwsza transplantacja oraz kolejne były wielkimi sukcesami prof. Religi. Ale nie jedynymi. On na nikogo nie patrzył z góry i chętnie dzielił się swoją wiedzą. Dzięki temu w całej
Polsce życie chorych ratują dziś uczniowie profesora – podkreśla Statuch.
Tego samego zdania jest dr n. med. Kazimierz Widenka, szef rzeszowskiej kardiochirurgii.
- Profesor nie bał się konkurencji. Gdy któryś z jego uczniów chciał „rozwinąć skrzydła” i odchodził do nowo powstającego ośrodka, to mógł liczyć na zrozumienie i wsparcie profesora. Religa promował młodych lekarzy. Chętnie się nimi otaczał, angażował ich do pracy.
Widenka, jako świeżo upieczony lekarz, starał się o pracę w ośrodku prof. Religi.
- Rozmowę kwalifikacyjną prowadził właśnie on. Pamiętam, że zadawał bardzo jasne i konkretne
pytania. I oczekiwał takich samych odpowiedzi. Żadnego kluczenia czy kręcenia. Tamto
spotkanie wywarło duży wpływ na moje życie zawodowe. Właśnie dzięki rekomendacji prof.
Religi znalazłem zatrudnienie w nowo otwartym wówczas ośrodku kardiochirurgicznym w Katowicach
-        Ochojcu, gdzie spędziłem prawie 18 lat.
 
 Szpital jak dom
 
W ub. roku przeszczepu serca doczekało się 61 chorych z Polski. Część z nich operację przeszła
właśnie w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu, które tworzył m.in. prof. Religa.
- To wyjątkowy szpital – mówi Statuch. - Niewielki, ale bardzo przyjazny dla pacjentów. Gdy
ktoś z personelu spotyka na korytarzu jakąś osobę, nigdy nie mija jej obojętnie. Zawsze pada pytanie: czy mogę w czymś pomóc? Właśnie tam w 2002 roku Statuch przeszedł przeszczep serca. Telefon z Zabrza zadzwonił 12 sierpnia.
- To było niemal jak cud, bo mam bardzo rzadką grupę krwi -
AB RH minus - wspomina. – Liczyłem się z tym, że być może wcale nie doczekam operacji...
W Polsce na przeszczep serca czeka się od 12 do 18miesięcy.W tym okresie chory musi być zawsze dostępny. Gdy uzyska się narząd do transplantacji, rozpoczyna się wyścig z czasem. Serce to najwrażliwszy z przeszczepianych organów. Cztery, pięć godzin
- tylko tyle schłodzone do kilku stopni Celsjusza serce może przebywać poza ludzkim ciałem.
- Dlatego chorzy zwykle mają w domach spakowane walizki, gotowe na wypadek nagłego wyjazdu
- mówi pan Jan. Jednak tamtej nocy, gdy pan Jan pędził w karetce do Zabrza, okazało się, że przeszczepu nie będzie. Dawca był zakażony wirusem żółtaczki.
-W pierwszej chwili poczułem ulgę. Bo nigdy nie wiadomo, czy przeszczep się uda. Gdy opuszczałem dom, pożegnałem się z bliskimi, zrobiłem rachunek sumienia.
Spokojny wróciłem do domu. Była piątkowa noc. W niedzielę telefon zadzwonił ponownie.
Znów było serce dla mnie!
 
Drugie narodziny
 
Transplantacja trwa zwykle od 3 do 4 godzin. Aby do niej doszło, pacjent musi być zdrowy.
Przeszkodą może być zwykłe przeziębienie czy niewyleczony ząb. Chory, będąc w narkozie,
zostaje podłączony do maszyny, która na czas zabiegu przejmie czynność serca i płuc. Transplantolog usuwa serce chorego, a w jego miejsce wszczepia organ od zmarłego dawcy. Do przeprowadzenia operacji potrzebnych jest trzech chirurgów, jeden lub dwóch anestezjologów, technik oraz pielęgniarki. Choć operacja jest bardzo skomplikowana, to większość pacjentów jest w stanie z pomocą pielęgniarki podnieść się z łóżka już w dwa dni po operacji!
- W Zabrzu otrzymałem tak wspaniałą opiekę, że kilka tygodni po operacji wróciłem do domu za kierownicą własnego samochodu – opowiada pan Jan. - Potem szybko poszedłem do pracy.
Dziś Statuch jest prezesem Stowarzyszenia Transplantacji Serca w Zabrzu, skupiającego
blisko 500 osób.
-        Swoją działalnością każdego dnia staramy się dziękować za drugie życie,
 
Profesora pożegnają tłumy
 
Gdy w 1988 r. stowarzyszenie powstawało, kibicował mu gorąco właśnie prof. Religa.
- To był wielki człowiek. Zawsze otwarty na nowe idee, zawsze skory do pomocy -
podkreśla prezes „składaków” (tak mówią o sobie ludzie po transplantacji).
Pan Jan nie ma wątpliwości, że prof. Zbigniewa Religę będą dziś żegnać tłumy: - Dzięki
niemu bije we mnie przeszczepione serce. Po ziemi chodzą setki ludzi, którym ten
wielki lekarz i jego uczniowie uratowali życie.