TDT
AKTUALNOŚCI
Dostali serce, bo inni im je dali
TDT
Uratowała ich transplantacja serca, płuc. Choroba zbliżyła do rodzin. Postanowili, że dobrybędzie kazdy dziń darowenego życia. Opłatkiem podzielili się z lekarzami i rodzinami dawców.
Uratowała ich transplantacja serca, płuc. Choroba zbliżyła do rodzin. Postanowili, że dobrybędzie kazdy dziń darowenego życia. Opłatkiem podzielili się z lekarzami i rodzinami dawców.
Profesor Marian Zembala próbował wejść dyskretnie. Nie chciał przeszkadzać ponad 120 osobom, głównie swoim pacjentom po transplantacji serca lub płuc oraz ich rodzinom i przyjaciołom. Nie udało mu się: ktoś szeptem poinformował: "przyszedł profesor Marian Zembala" i zaraz rozległy się głośne i długie brawa.
Było w tym powitaniu coś nie zwykłego. Witam was serdecznie w tak licznym gronie, cieszę się że jesteście zdrowi - mówił profesor. Niemal natychmiast został obdarowany świątecznymi kartkami i zdjęciami prezentującymi sportowe osiągnięcia ludzi po przeszczepie. Każdy choć przez chwilę, chciał porozmawiać z profesorem.
Tak było, 12 grudnia, na spotkaniu opłatkowym organizowanym przez zabrzańskie koło Stowarzyszenia Transplantacji Serca. Stowarzyszenie powstało przed laty, by opiekować się chorymi po przeszczepie serca. Dla nich organizują m.in. turnusy rehabilitacyjne, wyjazdy integracyjne, warsztaty i zawody sportowe.
W Zabrzu, w pobliżu Śląskiego Centrum Chorób Serca, urządzili i prowadzą pokoje dla pacjentów, którzy przyjeżdżają na badania kontrolne. Zabrzańskie koło jest najaktywniejsze i najliczniejsze w Polsce,520 członków, z czego 280, to osoby po transplantacji. Najmłodsza jest 13 miesięczna Ula, która w lipcu miała przeszczep serca i jest najmłodszym w Polsce dzieckiem, u którego przeprowadzono taką operację - mówi nam Jan Statuch, prezes zabrzańskiego koła.
On z nowym sercem żyje od 2002 roku. Transplantacja była dla niego jedynym ratunkiem, bo zawały, które przeszedł zniszczyły mu jego własne serce. Przez lata nie był świadomy, że jest tak ciężko chory - mówiła pani Krystyna, żona prezesa. Staramy się być stowarzyszeniem otwartym na ludzi. Zapraszamy do siebie wszystkich, którzy chcą działać i pomagać innym - mówi Jan Statuch. Na potwierdzenie swoich słów wspominał o działającym w zabrzańskim kole Janie Malinowskim.
Jan od dwóch lat żyje z przeszczepionym sercem, wspiera pacjentów czekających na przeszczep i ich rodziny. Jego działanie doceniono i przyznano mu tytuł Wolontariusza roku 2008 mówił prezes.
Na opłatkowe spotkanie do Zabrza przyjechał Jerzy Bandurski, który z nowym sercem żyje 21 lat i 6 miesięcy - najdłużej w Polsce. Transplantacja była konieczna, bo w wieku 47 był już po dwóch, bardzo rozległych zawałach zawałach. Po operacji wrócił do normalnego życia, do pracy i do domowych obowiązków. Postanowiłem dobrze przeżyć podarowane mi życie. Owszem osoby po transplantacji są szczególnie narażone na infekcje, ale jeśli o zdrowie będzie się dbało, to organizm odwdzięczy się dobrym samopoczuciem - mówił.
Chodzimy regularnie na basen. Nie dawno mąż nauczył mnie pływać i wspaniale bawimy się tym sportem - mówi żona Anna. Dodała, że choroba męża bardzo ich zbliżyła.
Na spotkanie zaproszono też kilka rodzin dawców. Wśród nich była Beata z Chorzowa i Mirka Suwaj z Siemianowic Śląskich. Obie nie wahały się, gdy miały przekazać chorym narządy swoich mężów po ich śmierci. Mąż Mirki Andrzej zmarł w lipcu 2007 roku. Zabiła go poduszka powietrzna, która nieszczęśliwie z całą siłą uderzyła go w głowę w trakcie wypadku samochodowego. Całe ciało wyszło z wypadku bez szwanku, ale mózg był silnie potrzaskany. Lekarze byli bezradni, nastąpiła śmierć mózgu.
Lekarze pobrali mu wątrobę, nerki i rogówki z oczu. Dzięki temu do zdrowia wróciło 5 osób. Mój mąż był górnikiem i zawsze oswajał mnie z myślą, że to bardzo ryzykowny zawód, że wypadek może się przytrafić w każdej chwili. O potrzebie przekazania narządów rozmawialiśmy podczas obiadu. Dziś uważam że takie rozmowy powinny przeprowadzić wszystkie rodziny - mówi pani Mirka.
Beata również nagle straciła męża. Okazało się że miał raka mózgu. Niestety, nie przeżył operacji usunięcia go. Na długo przed chorobą rozmawialiśmy o przekazaniu narządów po śmierci. Uznaliśmy, że nie zawahamy się - mówi pani Beata. Obie panie chcą zintegrować rodziny dawców.
Artykuł „Nowiny Zabrzańskie