TDT

AKTUALNOŚCI

Od kiedy pamiętam... Joanna Prorok

TDT

,,We wszystkim tym, co zdarza się w życiu człowieka, trzeba odczytać ślady miłości Boga. Wtedy do serca wkroczy radość'' kard. Stefan Wyszyński

 

Od kiedy pamiętam zawsze się męczyłam przy większym wysiłku, już jako dziecko. Ale wtedy myślałam że to normalnie, więc zbytnio nie przykładałam do tego wagi.

W wieku 13 lat trafiłam do szpitala z zapaleniem płuc. Zainteresowała się mną lekarka, która wykryła jakieś szmery w sercu. Od tego pobytu zaczęły się wędrówki po szpitalach. DSK w Białymstoku, Instytut Kardiologii w Aninie, aż w końcu Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu. W Białymstoku wykryli kardiomiopatię przerostową- czyli przerost lewej komory serca. W szkole zwolnienie z w-fu i zakaz jakichkolwiek wysiłków, które mogą spowodować nagłe zatrzymanie akcji serca a w rezultacie zgon. Nie chciałam być gorsza od innych, bo i tak zawsze zostawałam w tyle za rówieśnikami to pomału próbowałam chociaż trochę korzystać z jakichkolwiek przyjemności typu rower, czy pływanie. Z mozolnym skutkiem Mi to wychodziło, ale zawsze miałam tą świadomość, że jednak próbuje. Będąc dużo dużo młodsza zastanawiałam się dlaczego Ja?- dlaczego muszę tyle przechodzić. Niezliczone ilości zabiegów- w tym wstawianie kolejnych kardiowerterów - defibrylatorów, które w późniejszych latach kilka razy uratowały Mi życie, badań, zabiegów i wyjazdów. Każde pozostawiło po sobie jakiś ślad. Z czasem jednak przyzwyczaiłam się do myśli,  że jestem chora. Ale nie traciłam wiary, że wszystko będzie dobrze. Chciałam żyć i funkcjonować w miarę możliwości normalnie. Założyłam rodzinę, urodziłam dwójkę cudownych dzieci, które kocham ponad wszystko. I wszystko układało się w miarę dobrze do czasu aż w październiku 2015r usłyszałam decyzję profesora informującego o konieczności wpisania mnie na Krajową Listę Oczekujących. Listę otwierającą moją nową drogę pod nazwą: transplantacja serca. Ponieważ moje serce stawało się z każdym dniem coraz bardziej niewydolne, a kardiowerter dawał oznaki, że zaczyna sobie pomału nie radzić... Czas oczekiwania na Nowe zdrowe serce był dla mnie przełomem w moim życiu. Był też wypełniony smutkiem, złością ale i radością z otrzymanej szansy na lepsze życie. Każdego dnia stawałam do walki o dobre samopoczucie. W głębi duszy chciałam wierzyć, że to jeszcze nie jest MÓJ czas. Usilnie chciałam pokazać, że moje chore dotychczas serce ma szanse na regeneracje. Chodziłam z kijkami, dużo spacerowałam...jednak z czasem zdałam sobie sprawę, że nie dam rady tego przeskoczyć... Oczekiwanie na Nowe zdrowe serce niestety wydłużało się. Z każdym dniem moje przekonanie zaczęło maleć. Wieczna optymistka patrząca na świat przez różowe okulary i czerpiąca energię z kosmosu traciła swoją pozytywną aurę. Telefon milczał jak zaklęty.

 

 

Po 5 miesiącach oczekiwania nastał dzień, w którym otrzymałam najważniejszy telefon w swoim dotychczasowym życiu. Telefon niosący za sobą cała gamę emocji zarówno dla Mnie jak i dla Moich bliskich. Wtedy otrzymałam Dar życia. Dar będący wynikiem mojego Dawcy i uszanowania jego woli przez Jego rodzinę. Wdzięczna im będę do końca życia. Wdzięczna będę za możliwość dalszego życia. Za to że mogę nadal wychowywać swoje dziecię i za wszystko, co w moim życiu Mnie jeszcze spotka. Od dnia przeszczepu minęło już 5 miesięcy. Zarówno najcięższe w moim życiu, jak również i najpiękniejsze. Z każdym dniem czuję się coraz lepiej, a moja sprawność fizyczna jest coraz lepsza. Teraz kiedy praktycznie biegam - nie chodzę, nie wyobrażam sobie jakichkolwiek ograniczeń. Jakbym chciała odzyskać stracony czas. Jeżdżę na rowerze, spaceruję z kijkami i korzystam z każdego dnia najlepiej jak potrafię. Kiedy ktoś mnie pyta co teraz odczuwam, mówię wprost- A jak myślisz? - jak czuje się ptak, który po czasie dopiero nauczył się latać i wzbija się w powietrze?? Tak samo jest ze mną. Ja nie znałam innego życia bez ciągłego zmęczenia, złego samopoczucia i wielu innych czynników. Karta się w końcu jednak odwróciła i na moja korzyść. Każdego dnia budzę się z taką energią, że mogłabym góry przenosić. Zauważyłam też wielką zmianę u siebie. Zniknęła wiecznie zmęczona i blada twarz, którą zastąpiły teraz rumieńce. Nie ma worów pod oczami i tej okropnej zadyszki podczas każdej rozmowy która prowadziłam. Teraz bez irytacji mogę swobodnie popatrzeć w lustro. Ależ mnie to niezmiernie cieszy! Operacja nie tylko pozostawiła ślad na moim ciele, stała się również swoistym punktem odniesienia. Kiedy leżałam już na łóżku w pełni świadoma tego co się stało uświadomiłam sobie, że nieokreślony ból całego ciała który Mi wtedy towarzyszył stał się dla Mnie pocieszeniem. Stanowił bowiem dowód, że moje ciało się nie poddało. I walczyło. Nie było już żadnych ,,jeśli'', ,,może'' czy ,,gdyby'', których mogłabym się uchwycić. Sytuacja stała się jasna, fakty mówiły same za siebie czas złudnych nadziei nieodwołalnie dobiegł końca. Nadszedł czas, by stawić czoło rzeczywistości. I tego się usilnie trzymałam przez cały swój pobyt w szpitalu, bo wcale nie zamierzałam się poddać w tych czarnych chwilach. W żadnym razie. Miałam swoją strategię, a używanie słów: MOGĘ, ZROBIĘ, CHCĘ, UDA SIĘ dawały Mi siłę do życia.

Pielęgniarki nie bez powodu nazywa się też Aniołami. Chociaż moja sytuacja zupełnie nie przypominała pobytu w niebie, to istniały między nimi pewne podobieństwa.
Zakończyłam jedno życie i zaczynałam inne, a One - przynajmniej w okresie przejściowym, były najbardziej przypominającymi Anioły istotami, jakie spotkałam... Jestem też bardzo dumna ze swojego syna, który pomimo, że sam ma chore serduszko i widzę że jest mu czasami ciężko, to chce Mi pomagać. To, że genetycznie przejął kardiomiopatię przerostową jest dla mnie od paru lat traumą nie do opisania. Wiem ile Ja musiałam przejść, a jak pomyślę, że Jego czeka to samo, to jako matka przeżywam to dwa razy mocniej. Ja swoją drogę już przeszłam, teraz pora na Niego. Wierzę jednak w to, że opieka pod którą się znalazł zaopiekuje się Nim tak dobrze jak i Mną. Dzięki temu co przeżyłam chcę uświadomić osobom czekającym na transplantację, że pozytywne myślenie pomaga przetrwać wszystko, a pozostałym, że warto podpisać oświadczenie woli na pobranie po śmierci naszych tkanek i narządów do przeszczepiania.

Dzięki temu kiedyś możemy podarować innym najpiękniejszy Dar – Życie…

 - Joanna Prorok